Ciemno, zimno, szarawo. Nic, tylko czytać pod ciepłym kocykiem. No, chyba że jeszcze ciepło się pod tym kocykiem poprzytulać. Albo połączyć jedno z drugim i poczytać książki erotyczne.
Od czasu Doriana Gray’a wysypał się worek z książkami erotycznymi, a księgarnie stworzyły na nie osobne półki. Ale nie wszystko, co tam jest wystawione można uznać za literaturę. Ilość nie przeszła w jakość.
Nie, żeby brakowało i wcześniej literatury erotycznej. Pieprzne tematy były i są obecne w literaturze -najwyższych lotów – wspomnijmy choćby „Decameron” i klasyczne „Pamiętniki kurtyzany”. Autorów piszących o zmysłowej stronie ludzkich związków było wielu, wśród nich wybitni – Anais Nin, Mario Vargas Lllosa.
Można więc sięgnąć po erotyczną klasykę – to będzie zawsze i smaczne i trafione, a jeszcze z reguły literacko zaspokoi nawet wybredne gusta. Ale, jeśli jednak chce się czegoś współczesnego, to nie, nie polecam Gray’a. Chyba, że w celu poznawczym, czyli o co w tym chodzi. Książki erotyczne, po które można sięgnąć to dzieła autorstwa Proby Kristen – zmysłowe ale ze smakiem, napisane przyjaznym językiem. Dobry jest też „Piękny drań” (Ch. Lauren), z interesującymi bohaterami i zabawnymi dialogami (i erotycznymi scenami, oczywiście).
Erotyczne książki napisała też Anna Rice – można sięgnąć po dowolną, ale polecam „Przebudzenie Śpiącej Królewny” bo dobrze oddaje i styl i typ prezentowanej erotyki. Choć niektóre sceny wydawały mi się zabawne, to jednak całość przyjemna.